sobota, 30 czerwca 2012

Wszyscy mają KONJAC - mam i ja :)

Gąbeczka Konjac stała się hitem i to nie tylko za sprawą Rossmanowych promocji.
Ja również sobie taką sprawiłam już jakiś czas temu i używam jej codziennie, a nawet 2 razy dziennie - rano i wieczorem. 

Gąbeczka wygląda tak:



Czym jest?


Właściwości:


Stosowanie:



Po otwarciu:




Gąbka ma super strukturę, jest niby gąbkowata, ale bardziej sztywna i szorstkawa. Po wyciągnięciu z opakowania ma się wrażenie, że jest wyjęta prosto z morza i nawet delikatnie morsko pachnie. 
Producent mówi, żeby moczyć ją przez 3 minuty, jednak gdy utrzymuje w miarę stałe nawilżenie, wystarczy przyłożyć ją pod kran i po chwili robi się mięciutka. Gdy zostawimy ją do wyschnięcia na conajmniej dobę - twardnieje jak kamień!

Ja mojej jednak nie doprowadzam do całkowitego wyschnięcia, ponieważ używam ją wieczorem z ulubionym żelem do twarzy (Lirene różowy) lub mydełkiem Biały Jeleń, rano przemywam samą wodą i zostawiam do wyschnięcia. 

Gąbka wykonuje dobry masaż twarzy i lekki peeling. Mycie nią jest przemiłe i bardzo odświeża i rozświetla twarz.

Ja na koniec mycia, wyciskam ją i taką już prawie niewilgotną przeciągam ostatni raz, tak, by uniknąć późniejszego wycierania twarzy, taką lekko wilgotną zostawiam do naturalnego wyschnięcia. 

Utrzymanie gąbeczki w czystości:

Na co dzień po prostu ją płuczę w wodzie i wyciskam. Na opakowaniu jest napisane, że można prać ją mechanicznie, tak więc zrobiłam ;) Włożyłam ją do woreczka na bieliznę i wyprałam razem z białymi rzeczami w 30 stopniach. Jej struktura się nie zmieniła, jest nadal w dobrej formie :)

Tak ją suszę w łazience zaraz obok patyczków kosmetycznych i wacików :)


Tak wygląda po ponad tygodniu stosowania:



Nie da się ukryć, że zmieniła lekko swoją formę i wygląd. Jednak niestety, używana jest przeze mnie codziennie, więc nic dziwnego, że nie wygląda ciągle jak nowa. Bez wyrzutów sumienia, jak się zniszczy kupię kolejną, a potem kolejną i kolejną :) 

Cena: ok. 15 zł
Ja kupiłam za 9 zł.

POLECAM z czystym sumieniem :)

poniedziałek, 25 czerwca 2012

Recenzja - CLINIQUE High Impact Mascara

Zgodnie z zapowiedzią dzisiaj przychodzę do Was z recenzją tuszu do rzęs - Clinique High Impact Mascara. Jest to tusz wydłużający, pogrubiający i podkręcający. 




Czytałam o nim sporo pozytywnych opinii, więc jak jakieś pół roku temu pojawiła się możliwość wymiany starego tuszu na ten właśnie w Sephorze nie wahałam się ani trochę :) Łącznie wymieniłam aż 4. To tak, jakbym mniej więcej miała 2 całe tusze, bo próbki te były mniejsze. 


Od dawna już używam prawie samych tuszy z gumową szczoteczką - zdecydowanie lepiej mi służą i rozczesują rzęsy, czasem oczywiście trafię na jakąś nowość, ale potem jestem zła, że nie wróciłam do mojego ulubieńca (MF False Lash). Clinique jednak bardzo pozytywnie mnie zaskoczył :)









Szczoteczka jest zwykła, dość podłużna i w sumie nie jakoś bardzo gruba, powiedziałabym, że "normalna".
Tusz ma kolor głębokej czerni
Najlepsza jest chyba konsystencja i jej zawdzięczamy dobrą jakość tuszu. Jest nie za gęsta i nie zbyt płynna, jest po prostu idealna :) Po jakimś czasie gęstnieje, ale to norma przy tuszach do rzęs ;) Wystarczy tak naprawdę jedna warstwa, aby ładnie pokryć rzęsy. Ale, że ja jestem zwolenniczką teatralnego looku rzęs, zawsze nakładam ich więcej :) Przy którejś warstwie rzęsy zaczynają się kleić, ale pomagam sobie szczoteczką do rzęs.


Na zdjęciach możecie zobaczyć efekty. Ja jestem bardzo zadowolona, stosowałam ten tusz przez dłuższy czas na zmianę z False Lash. 


Jedno oko bez tuszu:

Z tuszem Clinique:






Moim ulubieńcem nadal zostaje MF, ale ten tusz bardzo sobie cenię i jeśli będę miała okazję to znów go dorwę :)


W cenie regularnej kosztuje ok. 100, uważam, że to sporo, biorąc pod uwagę, że Max Factor False Lash mam za jakieś 40 :D

niedziela, 24 czerwca 2012

Moja metoda OMO

Chciałabym pokazać Wam jak wygląda moja zwykła pielęgnacja włosów. Od jakiegoś czasu stosuję metodę OMO - Odżywka - Mycie - Odżywka. Sposób ten ma z zasady uchronić włosy przed niszczeniem i  wysuszającym działaniem szamponu przez uprzednie nałożenie na mokre włosy odżywki, potem umyciu ich i po raz kolejny nałożeniu odżywki. 

Moja własna metoda OMO wygląda tak: Moczę włosy chłodną wodą, od połowy włosów nakładam odżywkę. Nakładanie to wygląda również w specyficzny sposób, bo przypomina mycie ich, ale odżywką. Wcieram produkt w końcówki, omijając włosy przy głowie i samą skórę głowy. Potem myję głowę (nie włosy) ulubionym szamponem tak, by się spienił. Nie myję tym szamponem już reszty włosów, na których mam odżywkę. Po umyciu głowy spłukuję chłodną wodą i nakładam ulubioną odżywkę/maskę na same końcówki i pozostawiam na określony czas, potem po raz kolejny spłukuję wodą.

Do tego zabiegu używam trzech produktów:



1. Odżywka - Gliss Kur Satin Relax 
2. Mycie - Pantene Większa Objętość
3. Odżywka - Dove Nourishing Oil Care

1. Odżywka Gliss Kur Satin Relax - O

Kupiłam tę odżywkę skuszona kolejną nowością, ale niestety nie jestem nią zachwycona. Jest mocno przeciętna, ma dziwny, ciężki i duszący zapach, którego nie lubię na włosach, dlatego świetnie spełnia rolę pierwszego produktu w OMO, bo jej zapach potem zastępuje druga odżywka :) Konsystencję standardową dla odżywek do spłukiwania. Jest dość wydajna, więc mam jej jeszcze całkiem sporo mimo początkowo rzadkiego używania. Teraz używam jej jako właśnie pierwszy krok OMO, co oddaje jego istotę. Odżywka w pierwszym punkcie nie musi być najlepszą, ma ona spełniać jedynie funkcje ochronne, więc w tym miejscu dobrze jest wykorzystywać odżywki, którymi nie jesteśmy zachwycone i stoją gdzieś na półce czekając na swoje lepsze dni. 



2. Szampon Pantene Większa Objętość - M

To fajny i lekki szampon. Lubię go i wracam do niego dość regularnie. Szampony Pantene bardzo mi służą, zwłaszcza te przezroczyste :) Nie obciąża włosów, sprawia, że są puszyste i nabierają objętości mimo obciążaniu ich przez różne specyfiki. Długo zachowują po nim czystość i świeżość. 


3. Odżywka Dove z super lekkimi olejkami odżywczymi - O

Lubię tę odżywkę bardzo :) Fajnie wygładza włosy, ułatwia rozszczesywanie i śliiiicznie pachnie! Idealnie sprawdza się na ostatni krok OMO :) Jej zapach i działanie jest wyczuwalnie do kolejnego mycia :)


Metodę OMO stosuję od jakichś dwóch miesięcy przy każdym myciu. Zauważyłam poprawę stanu włosów, zmniejszone puszenie i zniknięcie efektu "pajączków". Włosy zachowują swoją świeżość tak samo długo jak przy normalnym myciu (niektóre dziewczyny skarżą się, że ich włosy za szybko się przetłuszczają), bo ja stosuję odżywkę tylko od połowy włosów w dół. Nie nakładam jej na głowę, więc nie obciążam jej, jedynie myję ją szamponem. 

Czy Wy też stosujecie OMO? Jakich produktów do tego używacie? :)

sobota, 23 czerwca 2012

Czerwcowe denko + zapowiedzi :)

Przyszedł czas na czerwcowe wykończenia produktowe:







1. Nivea creme soft - kremowy żel pod prysznic
2. Lirene cera sucha - krem
3. Eveline slim 3D peeling - masaż pod prysznic
4. Lakiery do paznokci - Vipera i H&M
5. Tusz do rzęs MaxFactor False Lash Effect
6. Eyeliner Lovely
7. Tusz Clinique Impact Mascara
8. Vichy Aera Teint - mineralny podkład pudrowy

1. Nivea soft - średni żel pod prysznic, duża, tania butla, często są na niego promocje w SP, dlatego go chwyciłam :) Dłuuugo go męczyłam, więc wychodzi na to, że jest wydajny, dobrze myje, średnio nawilża, dziwnie pachnie, na początku mi nie przeszkadzał, ale teraz go już nie lubię, zbyt mocny zapach. - Nie kupię ponownie.
2. Lirene - krem do cery suchej i bardzo suchej - bardzo fajny krem. Nie przepadam za kremami Lirene, ale ten się sprawdził. Jest bardzo wydajny i naprawdę fajnie nawilża, ale nadaje się dla mnie tylko na chłodne miesiące, bo jest po prostu zbyt tłusty. Końcówę zużył mój Narzeczony po goleniu i bardzo mu odpowiadał - Może kupię ponownie, ale dopiero koło jesieni :)

3. Eveline Slim 3D - peeling pod prysznic. Kupiłam go kiedyś, bo nie było akurat wersji pomarańczowej - którą bardzo lubię. Ten jest w porządku, ma bardzo fajny, mrożący zapach, idealny na lato. Drobinki są raczej średnie, na tyłek i uda wolę lepsze tarcie, ale co jakiś czas fajnie użyć- Może kupię :)

4. Lakiery do paznokci... Viperę bardzo lubiłam, ale głównie za szary kolor. Zużyłam faktycznie prawie całe opakowanie, chociaż końcówka baaardzo zgęstniała. Lakiery H&M pozostawiają wieeeele do życzenia. Kolory fajne, ale trwałość słaba, potrzeba kilku warstw no i szalenie szybko gęstnieją... W dodatku za takie małe opakowania są drogie! - Więcej nie kupię!
5. Tusz do rzęs, mój ukochany, jego miejsce już zastąpił kolejny False Lash Effect, nie ma dla mnie lepszego tuszu, o czym pisałam tutaj - RECENZJA
6. Lubiany przez mnie eyeliner - RECENZJA
7. Tusz High Impact Mascara - Clinicque - kiedyś dorwany w wymianie Sephorowej, mam takie trzy :D Recenzja wkrótce :)
8. Vichy Aera Teint - wymęczony puder, recenzja wkrótce :)




środa, 20 czerwca 2012

BUBEL - Tusz Rimmel Scandaleyes Volume Flash Mascara (Pogrubiający tusz do rzęs)

Kocham tusze, testuje każdą nowość jaka pojawi się w sklepie. Najbardziej przyciągają wzrok te w opakowaniach o intensywnych kolorach. Tak też było w tym przypadku - pomarańczowe cacko kusiło mnie z półki w sklepie :) Kocham teatralne i mocne podkreślenie oczu, więc ten produkt wydał mi się ciekawy.






Co obiecuje producent?


"Szczoteczka MaxDensity, w porównaniu do maskary Rimmel Volume Flash Max, jest o 50 % większa i gęstsza. Włókna szczoteczki oddzielają każdą rzęsę. Elastyczna struktura MaxDensity sprawia, że z jednej strony włókna szczoteczki rozprowadzają tusz, a z drugiej usuwają grudki.


Formuła maskary zawiera dużą dawkę kolagenu i kreatyny. Cząsteczki kolagenu otulają wszystkie rzęsy i zwiększają ich objętość. Keratyna wygładza powierzchnię rzęs, wzmacnia oraz nabłyszcza."











Ten tusz to jedna wielka ściema :)


1. Owszem, szczoteczka jest wielka, ale raczej zrobiona bez pomysłu, brudzi oko, ciężko nią nałożyć tusz, moje rzęsy prawie go nie przyjmują. Przy kolejnych warstwach nadal nie są intensywnie podkreślone, nie mają większej objętości.


2. Nie rozdziela rzęs. A raczej skleja, a niektóre rozdziela tak, że jedne są w lewo, a drugie w prawo.


3. Być może lekko wydłuża, ale co z tego, skoro rzęsy już leżą do dołu, albo na boki?


4. Kruszy się.


5. Baaardzo krótko utrzymuje swoją pierwotną konsytstencję, po paru otwarciach zamienia się w gęste gluty...


Jedyne plusy:


cena (jest dość tani, ok 20zł? Ja nawet kupiłam go w promocji za jakieś 17) Ale jaki to plus za felerny produkt?


Moje gołe oko:




Moje oko z tuszem Scandal Eyes:






PS. zabawne jest to (co widać na zdjęciach), że po pomalowaniu tym tuszem moje rzęsy sprawiają wrażenie, jakby były różnej długości... hmmm



niedziela, 17 czerwca 2012

Pianka w płynie WELLA FORTE czyli ulubiona chemia na głowę

Moje włosy są długie i zupełnie proste, totalnie niepodatne na układanie, kręcenie, spinanie, ze względu na to, że są sypkie i śliskie. Mają tym samym również tendencje do bycia przyklapniętymi.


Czasem chcę je trochę podnieść u nasady, sprawić, żeby były bardziej puszyste i zwiększyły swoją objętość.


Wtedy sięgam po moją ulubioną piankę do włosów w płynie - WELLA FORTE - Super mocne utrwalenie do 24 godzin do włosów średniej długości. 




Konsystencja:



Skład:



Recenzja:


Konsystencja pianki nie jest typowo piankowa. Nie jest to również płyn, piankowy dyfuzor powoduje, że ma ona wodnisto-piankową konsystencje. Po rozprowadzeniu w dłoniach zamienia się w lekko piankowy płyn. Jest to bardzo przyjemna opcja


Opakowanie: Bardzo wygodne, z pompką do naciskania. Opakowanie jest plastikowe i lekkie, z dyfuzora lekko wycieka nadmiar produktu. Jest baaardzo wydajna, nie stosuję jej oczywiście po każdym myciu, ale mam ją już od dłuższego czasu, a końca nie widać.


Stosowanie: Piankę stosuję na wilgotne włosy, przed suszeniem. Nakładam ją palcami u nasady głowy i rozprowadzam mniej więcej do połowy włosów. Szybko się wchłania.


Działanie: Objętość oczywiście nie utrzymuje się przez 24 godziny, kto by w to wierzył? :) Ale włosy po jej użyciu długo są puszyste i podniesione u nasady, zwłaszcza po odpowiednim wysuszeniu na szczotkę.


Skład: Jak widać dużo chemii w chemii. Ale niestety, produkty do stylizacji taką mają urodę... 



Jest to moja ulubiona pianka, ze względu na lekką formułę i brak efektu przeciążenia. Większość pianek powodowało u mnie nagłą objętość - a potem okropne oklapnięcie i efekt do niczego.